Ostatnią jazdę miałam wczoraj :D U nas jest tak, że przez jeden tydzień jest ujeżdżenie, a przez drugi skoki i tak na zmianę. Akurat wczoraj padło na ujeżdżenie ;) Jeździłam na Tomirze :)
(zdjęcie z czerwca?)
Byłam w grupie 4-osobowej. Na początku stęp i kłus na rozgrzanie. Potem doszły wolty i półwolty, a później wyginaliśmy konie na wewnątrz i zewnątrz i kręciliśmy wolty. Bardzo fajnie mi szło. Chyba. Znaczy się ja byłam z siebie zadowolona :D Po tych wszystkich fajnych ćwiczeniach doszło nam o takie cóś: z kłusa zatrzymanie, potem wygięcie do zewnątrz (przy czym trzymać wewnętrzną wodzę pilnując by koń nie poszedł do przodu) i wewnętrzna łydka za popręg. Czyli takie coś a'la zwrot na przodzie. Fajne to było ;)
Potem za następne ćwiczenie mieliśmy skracać stęp i go wydłużać. Dowiedziałam się, że przy wydłużaniu nie działamy za mocno łydką tylko pchamy dosiadem. Łydka jest tak jak przy zwykłym stępie ;) Zakłusowanie i to samo. Wydłużenie i skrócenie. Przy skróceniu starałam się działać bardziej dosiadem niż wodzą i myślę, że mi się udało. Wodze miałam na kontakcie, ale nie napięte.
Przyszedł czas na galop. Tu też jak się dowiedziałam za mało miałam zewnętrznej wodzy, która jak się okazało też jest ważna :D Ogólnie fajnie, tylko na początku (of korse) byłam sztywna i zbyt mocno pchałam dosiadem przez co kobył gnał, a ja trzymałam go za wodzę, na szczęście po jakimś czasie ogarnęłam się jeździło mi się mega.
Potem doszło jeszcze ostatnie ćwiczenie. Mieliśmy w galopie wjechać na przekątną, na środku przejść do kłusa i jak przestawiliśmy konia to na ścianie galop na drugą nogę. Na koniec jak się rozkłusywaliśmy mieliśmy popuścić zewnętrzną wodzę , a wewnętrzną na kontakcie. Mieliśmy wtedy poprosić konia o rozluźnienie. Niestety Tomir należy do grupy koni, które uwielbiają pędzić, więc trudno mi było mieć jednocześnie luźną wodze i go utrzymywać, ale kiedyś się tego jeszcze nauczę :D
Taki osiołek :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz